Dopasowanie barw realizuję w rozmaity sposób - nie sposób podać tu jednej reguły, tak różne mogą być kolorystycznie łączone elementy. Najczęściej robię to korzystając z opcji Poziomy (Ctrl + L), Barwa/Nasycenie (Ctrl + U), Balans kolorów (Ctrl + B), Krzywe (Ctrl + M), rzadziej Kolor selektywny czy Wymień kolor.
Czasami zgranie barw przeprowadzam na warstwach dopasowania (zwłaszcza w przypadku rozbudowanych kolaży, gdy do końca jeszcze nie wiem, jaka ma być kolorystyka poszczególnych jego elementów), zwykle jednak modyfikuję barwy bezpośrednio na warstwach docelowych. Najczęściej przeprowadzam wtedy kilka - kilkanaście operacji, powoli zbliżających mnie do założonego celu.
Dwie fazy tworzenia fotomontażu, wydaje mi się, mają najważniejszy wpływ na jego późniejszą jakość: zaraz po precyzyjnym zaznaczeniu montowanych elementów i płynnym ich wklejeniu w nowe tło, drugą najistotniejszą, i nie wiem, czy nie najtrudniejszą czynnością jest dobre zgranie barw. Zwykle właśnie te dwa elementy szwankują w amatorskich fotomontażach. Oglądając wtedy takie prace ma się wrażenie, że były one robione za pomocą nożyczek i kleju, a nie komputera.
Nie czasami, lecz teraz w zasadzie za każdym razem barwy dopasowuję za pomocą warstw dopasowania, będących maskami odcinania warstw korygowanych. Jest to o tyle lepsze, że w razie niepowodzenia dotychczasowych działań, zawsze można poszczególne warstwy wyłączyć i spróbować od nowa. Piksele właściwej warstwy ze zdjęciem nie ulegają uszkodzeniu. Poza tym na każdej z warstw dopasowania można użyć maski warstwy, dzięki temu możliwa jest selektywna korekcja barwna poszczególnych elementów fotomontażu.
W dalszym ciągu korekcji barwnej dokonuję na wyczucie, subiektywnie oceniając, "w którą stronę" należy zmienić kolory. Przydaje się przy tym doświadczenie kilkuset godzin pracy w Photoshopie :) Można by sobie pomóc umieszczając w odpowiednich miejscach obrazu (takich, które z założenia powinny być tej samej barwy) kilka próbników, by obserwować, jak na skutek naszych działań zmieniają się poszczególne składowe koloru. Przyznam jednak, że ja stosuję tę metodę naprawdę rzadko, w zasadzie wyłącznie wtedy, gdy nie mogę już sobie poradzić inaczej.